Ola tel. 663-903-601

Konrad tel. 609-825-701

Sprawdź nas:

Sklep

06 marca 2023

Z NIEDZIELNYCH PRZEMYŚLEŃ OKOŁOWSPINACZKOWYCH KONRADA.

Od kilku dni walczę z takim jednym baldem, a jako, że nigdy nie ukrywałem, że przez długi czas przy baldach to wolałem tylko postać i popatrzeć, to łatwo nie jest Ten bald tak w 90% składa się z chwytów i ruchów, które są całkowicie nie moje, które mi bardzo nie leżą. No, ale dziad się uparł, co zrobić skoro wiem, że go zrobię…

Wczoraj rano na treningu prawie się udało, ale właśnie tylko prawie. Zirytowałem się, no bo znów zabrakło skupienia, core’u, gdzieś źle zapracowała stopa itp. itd. No niby wszystko ok, ale jednak techniczne błędy irytowały

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że tego samego dnia wieczorem miałem kolejne zajęcia z Zosią i Stasiem (lat 9 i 7). Jak zawsze było dużo śmiechu i zabawy – to rodzeństwo nie potrafi inaczej No i tak się składa, że Zosia i Staś rywalizują ze sobą zawsze, już od początku zajęć – kto pierwszy będzie się w danym dniu wspinał, kto dojdzie do topu, kto weźmie ile bloków itd. To ich nakręca To taka niewinna, zdrowa i wesoła rywalizacja między bratem i siostrą. Natomiast wczoraj stała się rzecz dziwna, bo na koniec zajęć zmontowałem na dwóch stanowiskach z lin i z Grigri dwie „huśtawki”, na których Zosia i Staś mogli się w tym samym czasie bujać No i nagle rywalizacja zeszła na dalszy plan, ustała, ale śmiech, radość i zabawa nadal była.

Po zajęciach Staś powiedział mamie, że to były najlepsze zajęcia! Dlaczego? Bo się mogli bujać i on i Zosia.

No niby nic takiego, ale dodam, że przed czasem na huśtanie, robiliśmy rzeczy bardzo odpowiedzialne i psychicznie dla nich wymagające – kolejny raz uczyli się sami asekurować na Grigri, a potem mieli mini trening odpadnięć podczas zabawy „Chwyt parzy!”.

Do czego zmierzam? Otóż do tego, że robimy drogi, baldy – te łatwiejsze, te trudniejsze i te „niemożliwe” i może czasami bywa, ze frustrują nas niepowodzenia, spinamy się, wydzieramy, rzucimy mięsem, butem, uderzymy lub kopniemy w ścianę albo po prostu jesteśmy wściekli wewnątrz, bez eksponowania tego otoczeniu To normalne, to ludzkie, ale może czasami na koniec treningu, na koniec dnia tak po prostu pozwólmy sobie na zabawę Może bądźmy jak Zosia i Staś i tak symbolicznie „pobujajmy” się i miejmy czysty fun. No bo o co w tym finalnie chodzi jeśli nie o zabawę?

Uwielbiam zajęcia z początkującymi, ale zajęcia z dziećmi pozwalają mi pamiętać, że moje wspinanie to ma być zabawa, że tak naprawdę na koniec dnia mam być szczęśliwy, że się wspinałem, a nie zirytowany lub przygnębiony dlatego, że znów spadłem z balda albo, że znów nie udało się zamknąć projektu.

Konrad.

WRÓĆ